USA i Niemcy pokazują, że sprytem można obejść każdą sytuację. Liczymy na podobne inicjatywy w Polsce.
Jak dobrze wiemy, branża koncertowa i klubowa nie została uwzględniona w czteroetapowym planie rozmrażania polskiej gospodarki i zupełną niewiadomą jest termin powrotu takich wydarzeń. Warto jednak z nadzieją popatrzeć na to jak w tych warunkach radzą sobie organizatorzy wydarzeń w innych państwach.
W USA właśnie zapowiedziano pierwszy duży koncert od czasu gdy do tego kraju dotarła pandemia COVID-19. Już 15 maja w klubie TempleLive w Fort Smith w Arkansas wystąpi Travis McCready z mieszającego country z rock’n’rollem zespołu Bishop Gunn. Do mieszczącej zwykle 1100 osób przestrzeni wejdzie jednak tylko 229 widzów, którzy będą mieli wyznaczone, oddalone od siebie o 2 metry, miejsca określone jako „fan pods”. Wszyscy uczestnicy wydarzenia muszą mieć na twarzy maseczki ochronne, a na wejściu będą mieli sprawdzoną temperaturę ciała. Dodatkowo obowiązywać będzie też limit osób w toaletach. Organizatorzy koncertu korzystają z faktu, że zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób będzie obowiązywać w Arkansas dopiero 18 maja, czyli 3 dni po planowanym koncercie.
W Niemczech z kolei w ostatni weekend odbyła się pierwsza większa legalna impreza. Wszyscy klubowicze pojawili się w autach. Zorganizowany przez Index Club w Schüttorf w Dolnej Saksonii samochodowy rave zebrał kilkaset osób zgromadzonych w 250 samochodach. W każdym pojeździe znajdowały się maksymalnie dwie osoby. Scena z DJ-ami została więc ustawiona na parkingu, a uczestniczy zamiast tańcem i aplauzem, swoją aprobatę wyrażali m.in. klaksonami. Z oczywistych względów była to też w większości trzeźwa impreza. Jak to dokładnie wyglądało? Zobaczycie na filmie poniżej.
Można? Można.